Aneta jak kometa... czyli koncert z okazji Dnia Kobiet


 

   21Myśleliście, że Dzień Kobiet przejdzie w szkole na Olgierda bez echa? Że wystarczy kilka tulipanów i do domu?... Nie tym razem! Tego dnia rządziły dziewczyny i strona męska nie miała nic do gadania!

 

 

        Dzień z pozoru zapowiadał się typowo jak na taką okazję. Młodzieńcy z klas trzecich „polowali” na nauczycielki z tulipanami, kwiaty też otrzymywały uczennice. Jakaś „niewidzialna ręka” pozostawiła w pokoju nauczycielskim apetyczne czekoladki dla płci pięknej. Nawet przedwiosenne słoneczko zamrugało czasem wesoło przez okna, aby wesprzeć młodzież w jej edukacyjnym trudzie. Jednak to, co najistotniejsze, nastąpiło na piątej i szóstej lekcji. Wówczas na małej sali gimnastycznej odbył się koncert „Kobiety kobietom”. Uczennice liceum i gimnazjum przygotowały artystyczny występ, na który składały się piosenki dotyczące pięknych uczuć i tajemniczej kobiecej natury. Tym razem kameralna scenografia wykreowała przytulne wnętrze pokoju, w jakim często spotykają się przyjaciółki, by dzielić się ze sobą wspomnieniami, marzeniami i pokonywać wszelkie smutki. Dlatego obok utworów pełnych humoru – jak np. „Gdzie ci mężczyźni?” w wykonaniu Weroniki Michniewskiej z 3/3 – były też piosenki bardziej refleksyjne, liryczne.
       Całość epatowała wrażliwością charakterystyczną dla płci pięknej. Pełen ekspresji taniec Kasi Graneckiej z 2/5 zaskakiwał dynamiką i świetnie symbolizował kobiecą nieprzewidywalność, zmienność nastroju. Natomiast stonowana muzyka, jaką wydobyła z klarnetu Oliwia przypominała o nieprzeniknionej sferze myśli i wrażeń u każdej dziewczyny. Specjalne emocje iskrzyły z głosu Olgi Migas, gdy wykonywała piosenkę Kayah „Byłam różą” – czy ktoś potrafi mocniej tęsknić, pragnąć niż kobiety?... Na scenie był tez silny akcent męski. Kilku uczniów z 3/3 „wyelegantowanych” na tę okazję w przerwach między piosenkami czytało na głos okolicznościowe wiersze poświęcone konkretnym żeńskim imionom, które nieprzypadkowo kojarzono z paniami nauczycielkami. Ale ani marynarka Marka Kubisiaka, ani uwodzicielski uśmiech Mariusza Kowalskiego nie były w stanie dotrzymać kroku dziewczynom. To one rządziły na scenie. Skupione, bez tremy wykonywały kolejne utwory, onieśmielały publiczność swym urokiem, uśmiechem, odważnym strojem eksponującym ich urodę. Do tego swoistym kontrapunktem i zarazem puentą był zaśpiewany przez Weronikę Kowalczyk z 3/4 (w stroju fanki muzyki metalowej) fragment arii z opery Carmen - Habanera: L'amour est un oiseau rebelie. Drapieżność i wdzięk utworu mieszały się z humorem, który natychmiast podchwyciła cała publiczność na sali. Weronika i wszystkie artystki zebrały wielkie brawa. I słusznie, widać było, że występ był dla nich przyjemnością. To już drugi taki koncert piosenek. Czekamy niecierpliwie na kolejny. Jakim teraz pomysłem zaskoczy nas pomysłodawczyni, autorka całego przedsięwzięcia, pani Aneta Krzyszczuk-Kwiatkowska? Jak kometa bombarduje nas miłymi niespodziankami. Ale kto nie chciałby gwiazdki z nieba?... (DZU)