A mury runą! - słów kilka o integracji klas pierwszych gimnazjum


 

       integracja klas 1 gimnazjum 01Dnia 4  i 5 września 2012 roku odbyły się w  Zespole Szkół Nr 113 z Oddziałami Dwujęzycznymi w Warszawie w klasach pierwszych zajęcia integracyjne, dzięki którym uczniowie mieli się poznać, nawiązać pierwsze, nieśmiałe sympatie, a może nawet trwałe przyjaźnie.
     Uczniowie mojej klasy stawili się do szkoły punktualnie.  Dla mnie dotarcie już do właściwej sali lekcyjnej stanowiło nie lada wyzwanie.  Błądziłam po korytarzach jak w mitycznym labiryncie zbudowanym przez Dedala,  który skrywał w swym wnętrzu przerażającego potwora - Minotaura. Wkrótce okazało się, że tak będzie wyglądać moja szkolna codzienność. Idąc na daną lekcję zawsze szukam właściwej pracowni. W podstawówce zostawiłam swoje dzieciństwo, teraz miałam wkroczyć w nieznane idąc po drogach bez drogowskazów. Wreszcie, myląc wielokrotnie drogę, wysłuchawszy szeregu skomplikowanych instruktarzy, dotarłam zziajana do klasy, tylko po to aby usłyszeć, że schodzimy do szatni i idziemy do pobliskiego parku. Czułam się jak Polska w drodze do Unii Europejskiej, a osoba patrona szkoły - Roberta Schumana wydawał mi się trafnie wybraną.


        Po chwili jednak z moim potem spłynęło całe moje przerażenie i obawy, że trafiłam do klasy o której marzył każdy kandydat ubiegający się o przyjęcie, co sugerowałoby, że tworzyć ją będą kujony, których średnia ocen ze świadectw jest bliska sześciu, a uniwersytecka ławka wydaje się dla nich najwygodniejszym meblem. Moi towarzysze niedoli też się bali i nie wykazywali zapału do żadnego działania. Jednak, oto w scenerii pięknej zieleni parkowej, skąpanej w słońcu, padło pierwsze zadanie mające nas integrować: przedstaw się! Mam na imię Weronika, noszę imię, które zgodnie z greckim przekazem oznacza "tą, która niesie zwycięstwo". Zważywszy na moją tremę i niepewność nie przypominałam odważnej świętej Weroniki, która nie bojąc się gniewnego, rozszalałego tłumu podała mokrą chustę Chrystusowi, aby ulżyć jego cierpieniu. Chyba znowu przypominałam sześciolatkę, którą przed laty mama przyprowadziła po raz pierwszy do szkoły. Oczami wyobraźni ponownie zobaczyłam morze dzieci wrzeszczących wniebogłosy bez ważniejszej przyczyny. Osobniki biegały po szkolnym korytarzu  z prędkością światła nie identyfikując się z otaczają ich rzeczywistością. Teraz poczułam się wręcz komfortowo, jak wisienka na czekoladowych torcie, która wkrótce utworzy z tymi młodymi ludźmi nierozerwalną całość.

       Ku swojemu zdumieniu, pomyślałam o tym jak na zawołanie, bo oto padła zapowiedź, że staniemy się trybikami jednej maszyny. Sądziłam, że chodzi o pewną symbolikę, ale nic bardziej mylnego, po chwili moje ciało posłużyło za łopatę koparki. Wytrzeszczałam oczy ze zdumienia, znów poczułam strużki potu na czole, gdy okazało się, że to nie koniec prezentacji. Ruchy naszych ciał miały przypominać pracę tej maszyny na budowie. Nasza koparka była chyba koloru czerwonego, bo wszyscy wydęli policzki i inne użyteczne, na tę okoliczność, części ciała.
        To nie koniec niespodzianek! Wkrótce okazało się, że jestem nie tylko najbardziej zadziwionym całym tym spektaklem widzem, ale spośród świeżo upieczonych gimnazjalistów z naszej kasy moje ciało użyteczne do tworzenia koparki jest najstarsze.  Odkryłam to podczas zabawy na murku. Mieliśmy się na nim ustawić, nie posługując się mową, od najstarszego do najmłodszego ucznia.

       Na zakończenie naszej prezentacji mur gimnazjalistów runął niczym Mur Berliński, przełamując wszelkie bariery i obawy. Poczułam się ostatecznie częścią naszej klasy. Dlatego już  radośnie drugiego dnia integracji krzyczałam nasze hasło: "Raz, dwa, trzy - klasa jeden trzy!". Ochoczo tworzyłam herb klasowy i rzeźbę z ciał. Ta praca była nam już dobrze znana i nieźle ją opanowaliśmy. Teraz myślę, że możemy być już wszystkim, na zawołanie!
        Chyba nie jestem już wystraszoną, przerażoną dziewczyną, która boi sie tego, co obce i nieznane. Podczas tych zajęć integracyjnych dobrze się bawiłam. Słyszałam serdeczny, szczery śmiech, także swój własny. Nasze dłonie wielokrotnie splatały się w uścisku. Przestaliśmy być dla siebie anonimowi, staliśmy się grupą, która idzie na spotkanie ze szkolną przygodą. Myślę, że najpiękniejsze  i najciekawsze dni mam przed sobą!

Weronika Aleksandra Powierża klasa 1/3


integracja klas 1 gimnazjum 02integracja klas 1 gimnazjum 03integracja klas 1 gimnazjum 04